środa, 24 sierpnia 2011

dyniowanie :)

Zakupiłam dynię! Prawie150 cm w talii ;)


nie mogłam się oprzeć  gdy zobaczyłam ją na przydrogowym straganie.
Teraz muszę coś
z nią zrobić ( a ususzyć szkoda!). Myślę: dżem dyniowy, placki dyniowe i może dam się jeszcze skusić na zupę mleczną. Póki co wypożyczyłam ją jako ozdobę do kompozycji  dożynkowej, która będzie w najbliższą sobotę, jeszcze zdążę zebrać siły na niedzielne dyniowanie.





 Niech dyniowy aniołek ma w swojej opiece moje przyszłe przetwory !



poniedziałek, 22 sierpnia 2011

marzę... więc piszę..


Mądrzy ludzie mówią, że do życia potrzebne są marzenia, lecz by one się spełniły należy te marzenia hołubić , myśleć o nich, nie pozwolić im zblednąć i zniknąć... we mgle niepamięci...
                Marzy mi się weranda we własnym domu, taka staroświecka, drewniana, ze starym, dużym stołem, obsadzona lawendą i miętą - gdzie wieczorem zapala się świece, ogląda gwiazdy, rozmawia a czasem mądrze milczy, bo to jest wtedy najbardziej potrzebne....wtedy też słucha się świerszczy ! I gdzie będę mieć miejsce na to co mnie pasjonuje !

Póki co- mieszkam w bloku z wielkiej płyty w dużym mieście .... Za całą werandę musi mi wystarczyć mały balkon i mała doniczka zasadzonej w tym roku lawendy oraz mięta, która mimo mojej troski marnie rośnie :(
 Ale nic to ! Zamierzam stworzyć małą Lawendową Werandę, taką do czasu przeprowadzki do tej przy Domu
w lawendowym ogrodzie.
 Zapełnię ją przedmiotami w zrobienie których wkładam duszę i serce, dzięki którym istnieję , wyrażam siebie...
 To będzie moja przestrzeń, kraina poza horyzontem, tam gdzie mieszkają Anioły !

Zapraszam :)
pole lawendowe tuż przed zbiorem


zdjęciowo - poweekendowo

Za mną udany i bardzo intensywny weekend, miejsca oddalone od siebie prawie 300 km oba tak samo ukochane i powiązane ze sobą i z moją Lawendową Werandą...
To bliżej gdzie rośnie lawenda, gdzie w czerwcu tuż przed zbiorami powietrze jest gęste od lawendowego olejku, że aż w nosie kręci....teraz już po żniwie,
ale wbrew pozorom wcale nie smutne, jeszcze gdzieniegdzie kwitną kwiaty, pojedyncze, ale tym bardziej drogocenne; latają pszczoły i trzmiele na wyścigi:
kto pierwszy ten lepszy!  i groźnie brzęczą gdy wyczują złowrogie zamiary przypadkowego o tej porze roku zbieracza.


Pomimo to udało mi się zebrać skromny bukiecik kwiecia ( oczywiście za zgoda właścicieli pola:) zdziwionych, że o tej porze roku chcę ogladać lawendę.)


Teraz już grzecznie się suszą zapachowe zapasy na zimę !



I drugie miejsce magiczne dla mnie - na drugim końcu 300 km tęczy,
tu być może zakwitnie lawenda wokół wymarzonej werandy....

        Na dobranoc aniołek z  Lawendowej Werandy- niech sprowadzi dla Was
                                       pełne spełnionych marzeń sny!












czwartek, 18 sierpnia 2011

do trzech razy sztuka!

Nieostrożnym ruchem ręki skasowałam sobie dzisiaj już dwa wpisy (a takie mądre były ;). Nie będę się więc powtarzać i marudzić, dodam tylko, że do wszelakich moich nieumiejętności blogowania dołączyła się nieuważność!
Ale dość marudzenia! Wróćmy do Lawendowej Werandy. Plany mam wielkie, mimo ograniczonego czasu, miejsca i co tu dużo mówić skromnych środków. Zaczęłam od sprzątania, pozbycia się rzeczy, które już tu nie pasują! Takie tam fehgszuowanie, które leży u podstaw dużych i małych spraw tego świata: na początku był Chaos a potem Feng Shui ! Jestem w fazie chaosu! Może być tylko lepiej. Na dobry dzień przedstawiam Wam mojego Niebieskiego małosolnego Maluszka, który wymusił na mnie Lawendową Werandę, tu chce mieszkać i tu zapraszać swoich skrzydlatych pobratymców.


Miłego Dnia tym, którzy jakimś cudem tu trafili.