i pomidorów, których próżno szukam później na straganach i w sklepach mojego miasta...
i fasoli kwitnącej na tyce, pozwalającej się łaskawie zerwać...
tęsknię już - czekam, zazdroszcząc tym co mają te skarby na co dzień w zasięgu ręki...
Udało mi się w czasie urlopu trochę pofrywolitkować :) początek (pierwszy tydzień prób) był trudny, nitka się plątała, rwała, supełki nie chciały się przesuwać... czółenka wypadały z rąk -
dałam radę, już nieco lepiej mi wychodzi, ale przede mną jeszcze długa droga.
Teraz się chwalę, bo jestem z siebie dumna !
To moje czółenka:
A to jest moim celem (w tym roku chciałabym takimi śnieżynkami ozdobić choinkę świąteczną)
niestety to nie ja robiłam poniższe cuda - ale one mnie motywują do dalszej nauki !
pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz